Wczoraj rozpoczął się coroczny Oregon International Air Show. Przyleciało mnóstwo fajnych samolotów, od południa obowiązywał nad lotniskiem TFR (Temporary Flight Restriction) i zaczęły się próby. W tym samym czasie mieliśmy naszego piątkowego grilla. To był mega grill, bo przyszli po prostu wszyscy, łącznie z osobami towarzyszącymi. Na szczęście szkoła zadbała o stoliki i krzesła oraz dystrybutor do napojów. Oglądanie akrobacji z pierwszego rzędu z hamburgerem w ręku – bezcenne.
O zmierzchu airshow zaczął się oficjalnie – pokazem nocnym. Ciekawie to wyglądało, choć oczywiście nie dało się robić zdjęć. Na koniec organizatorzy zeserwowali pokaz sztucznych ognii.
Airshow postaram się zrelacjonować w kolejnym wpisie. Dziś chciałem za to krótko wpomnieć o popołudniowym locie solo na RG. Mimo zaliczenia progress checku wciąż brakuje mi kilku godzin do wymaganych 250h przed możliwością przystąpienia do egzaminu. Poleciałem do McMinnville, poćwiczyłem manewry i power-offs. Gorąco było (36°C), ale nie wydarzyło się nic wartego szczególnej uwagi. No może po kołowaniem w Hillsboro, kiedy to musiałem uważać żeby nie zahaczyć o F-18 i A-10. Cieszyłem się jak mały chłopiec.
Za pierwszym razem przeczytałem „airshow girl” hehehe. Głodnemu chleb na myśli :P
Girls na grillu były, ale głównie mężatki :)