Leniłem się spokojnie w mieszkaniu, kiedy nagle zadzwonił Łukasz. Zapytał, czy nie mam może ochoty gdzieś z nim polecieć – no pewnie że tak! 5 minut później spotkaliśmy się w szkole. Łukasz musiał jeszcze sprawdzić pogodę (która w ciągu dnia nie była rewelacyjna i dopiero zaczęła się poprawiać), policzyć trasę i złożyć plan lotu. Co ciekawe, oni tu wszyscy składają plan lotu telefonicznie…
Lot miał być stosunkowo krótki, ok. 1:30. Mój pilot wybrał trasę wzdłuż rzeki na północ, do Kelso, po drodze mijając Scappoose, a w drodze powrotnej Woodland. Zabrałem ze sobą aparat, żeby wszystko udokumentować. Na wstępie jednak: DZIĘKI ŁUKASZ!
Wrażenia z lotu bezcenne! Krajobraz jest naprawdę ciekawy i zróżnicowany, a przecież polecieliśmy w płaski teren – góry pozostały na wschodzie, a ocean na zachodzie. Cieszę się, że wybrałem Oregon a nie Florydę.
Zmieniam też zdanie na temat helikopterów. To naprawdę fajne maszyny. Nawet lot malutkim R22 dostarcza mnóstwo radości i wcale nie jest w środku głośno, ani nie czuć specjalnie wibracji. Można za to lecieć tak wolno i tak nisko, jak tylko się chce. Gdyby ta przyjemność tyle nie kosztowała…
Podczas lotu oprócz robienia zdjęć, kręciłem też filmy. Proszę o odrobinę wyrozumiałości, bo to chyba mój 4 montaż w życiu.
Po locie Gosia i Łukasz zabrali mnie na kolację do swoich znajomych, Felixa i Susan. Mieszka tam też dwóch innych Niemców, Yannique (co ciekawe, wymawia się po prostu „Janek”) i drugi, którego imienia niestety nie zapamiętałem :) Jedzenie przygotowane przez Felixa było bardzo smaczne, sałatki które kupiliśmy z Łukaszem w Winco też. Na deser torcik kupiony przez Gosię, który teoretycznie był na dwie osoby, ale wystarczył na nas wszystkich i jeszcze go trochę zostało, ot Amerykańskie porcyjki.
Bardzo fajny filmik ;)
MIchał, czekam na kolejne…
rewelacja ;-)
HEJ MICHAŁ…ZROBIŁEŚ ŚWIETNY FILMIK. BĘDZIEMY MIEĆ Z ŁUKASZEM FAJNĄ PAMIĄTKĘ.
Latanie śmigłowcami na serio jest bardzo ciekawe – sam się przekonałeś!
Do tej pory nie znałem sposobu uruchamiania takich śmigłowców jak R22 – sposób pokazany w filmiku mnie rozbroił ;-) Na kluczyk???? Hehe…
No, ale szacunek! Może zbyt długo latam na radzieckiej myśli technicznej gdzie uruchamia się tylko przyciskiem (po sekwencji włączeń potrzebnych przełączników) – niezły film! POZDRAWIAM SERDECZNIE!!!
Kluczykiem, bo to normalny tłokowy Lycoming, więc trzeba trochę rozrusznikiem pokręcić ;)
Gratuluję komentarza nr 200 na tym blogu i pozdrawiam!
Szczerze zazdroszczę wam tych wrażeń i życzę kolejnych, oby jak najwięcej :)