Dzień 28 – pełne lądowanie

Pilot przy samolocie Cessna 172 SP-AIS na lotnisku w Rzeszowie

Pan Dumny Pilot, czyli autor bloga na lotnisku w Rzeszowie

Program szkolenia przewiduje przynajmniej jedno pełne lądowanie na lotnisku kontrolowanym. Ponieważ wizyty w Katowicach i Krakowie były bardzo krótkie, musieliśmy gdzieś jeszcze polecieć. Padło na Rzeszów. Pierwszy odcinek naszej trasy wiedzie przez Dobczyce do Nowego Sącza. Ponieważ do Dobczyc lecimy pod strefą TMA, która rozciąga się od 1837 ft w górę, a teren podnosi się do 1300-1400 stóp, jesteśmy dość nisko i co chwilę zaglądamy ludziom do domów. Trzeba też uważać na pojawiające się z nikąd maszty telekomunikacyjne…

Po minięciu Dobczyc idziemy zdecydowanie do góry, bo i teren znacznie się podnosi. Nawigacyjnie to trudniejszy rejon – niewiele punktów charakterystycznych, głównych dróg, większych miejscowości… W dodatku górki uniemożliwiają patrzenie daleko przed siebie, bo po prostu nie widać co jest za nimi. Trzymając kurs dolatujemy do lotniska w Łososinie Dolnej koło Nowego Sącza – wspaniała okolica. Pas otoczony jest z każdej strony zalesionymi górkami, Dunajcem, jeziorem Rożnowskim. Pojawił się jednak pewien problem – nie sprawdziłem przed wylotem kierunków pasa. No cóż, będziemy lądować w ciemno. Na radiu jak zwykle w takich sytuacjach cisza, więc informuję tylko o swoich zamiarach i podchodzimy do kierunku (jak później sprawdziłem) 04. Mamy trochę za dużą prędkość więc aplikujemy ześlizg, wyrównanie, oj trochę szybko… odbiliśmy się kilka razy od trawy jak piłka, ale udało się.

Samoloty na lotnisku w Łososinie Dolnej

Na trawie w Łososinie

W Łososiu składamy plan lotu, liczę szybk0 trasę i odpalamy maszynę. Start nie będzie łatwy, niby pasa jest 800 m, ale mamy ze 160 litrów paliwa, a temperatura powietrza przekroczyła +35 stopni C. Kołujemy najdalej jak się da i pełen gaz. Podciagam samolot do góry żeby jak najszybciej oderwać kółka od spowalniającej je trawy, później rozpędzanie nad ziemią i wznoszenie. Nawet jakoś idzie, dobra Cessna, dobra…

Teraz wzdłuż Dunajca do Tarnowa i do punktu Zulu (jakiś zamek na wschód od Dębicy). Krajobraz nizinny, a nasza trasa ciągnie się praktycznie równolegle do głównej drogi, więc można się trochę odprężyć. Nad Dębicą żegnam się z Informacją, wołam Rzeszów Tower. „Sierra India Sierra, Rzeszów Tower, go ahead”, „Sierra India Sierra two miles before zulu, two thousand feet, request zulu whiskey sierra”, „you are entering controlled zone, vfr flight, maintain two thousand feet, report whiskey”. W międzyczasie od północy leci drugi samolot, ale jeszcze go nie widać. Whiskey (Sędziszów Małopolski) zgłaszam i dostaję zgodę na punkt sierra (jakiś komin w Rzeszowie). Lecąc proszę kontrolerkę o podejście z nad radiolatarnii NDB: „request over NDB bravo india alfa and landing runway two seven”, „stand by”, coś tam gada z innym samolotem i wraca do mnie: „climb to four thousand feet”. 4000 stóp? Chyba zwariowała baba. „Unable, please give lower altitude”, „can you make two thousand five hundred feet?”, no to już lepiej, „climbing to two thousand five hundred feet”.

Lotnisko w Rzeszowie

Lotnisko w Rzeszowie

No to po sierra lecimy na NDB. Po minięciu zgłaszam „NDB bravo india alfa outbound” i wykonujemy zakręt proceduralny z offsetem 30 stopni, lecimy minutę i zakręt standardowy (3°/min) o 180°, wychodzmy prosto na radiolatarnię i oczywiście pas 27, zgłaszam prostą. Tak sobie lecimy chwilę, a na przeciwnym kierunku pasa ląduje jakiś inny samolot. Pytam kontrolerkę czy mogę już zacząć się zniżać, cisza… Na wszelki wypadek wyhamowuję ze 100 węzlów na 80. „Sierra India Sierra, report four mile final”. Cztery mile? Ja za pół minuty będę lądował! „On final, one mile”. Drugi samolot już wylądował i kołuje po pasie, nie będę czekał aż się kobita ogarnie, wypuszczam pełne klapy i zaczynam zniżanie. „Sierra India Sierra cleared to land runway 27”, nareszcie!

Widok na pas startowy w Rzeszowie z samolotu podchodzącego do lądowania

Na prostej do lądowania

Rzeszów ma jeden z najdłuższych pasów w Polsce, 3200 metrów. Po spędzeniu kilkudziesięciu godzin w Kaniowie możnaby przyziemić z zamkniętymi oczami. Dotykamy lekko pasa, hamowanie i zatrzymanie. To jest to! Poczułem się jak Pan Pilot. „Sierra India Sierra, vacate alfa, stand one, follow marshaller instructions”. Kołujemy po żółtej linii, jest marszałek, stanowisko pierwsze, wyłączamy. Marszałek pyta czy czegoś nie potrzeba, może paliwa? Nie, dziękujemy. Zamykamy samolot i idziemy do portu. Przy wejściu wita nas dyżurny, idziemy do jego biura wypełnić szybkie papierki, a następnie udajemy się do briefingu złożyć plan lotu na powrót. Teraz pora coś zjeść.

Port lotniczy Rzeszów-Jasionka

Port lotniczy Rzeszów-Jasionka

Opuszczamy lotnisko i trafiamy od razu na grill-bar. Po kiełbasce wracamy (oczywiście przez wejście dla załóg), przechodzimy security (tak jakbyśmy nie mogli przywieźć ze sobą bomby w samolocie z Kaniowa), i spacer po płycie do naszej maszyny. W czasie naszej krótkiej nieobecności ustawiły się obok Lot i Lufthansa.

Cessna 172 SP-AIS obok Embraera PLL LOT na lotnisku w Rzeszowie

Cessna w towarzystwie Embraera LOTu

Wsiadamy do samolotu, włączam radio i zgłaszam się na Tower. „Contact Rzeszów Delivery”, no tak. Szybka zmiana częstotliwości, „SP-AIS, Rzeszów Delivery, stand one, request engine start up”, „start up approved”. No to „od śmigła”, próba silnika i „Rzeszów Tower request taxi via alfa to runway 27”. Kołujemy i zatrzymujemy przed pasem. Na prostej do lądowania widać samolot, ale daleko, pytam kontrolę czy mógłbym wystartować przed nim – niestety nie udało się. Czekamy parę minut, oglądamy lądowanie i zajmujemy pas. W eterze jakieś zamieszanie, więc powtarzam „Lined up, ready for take off runway 27”. Coś tam kontroler bełkocze, ale na pewno nie „cleared for take off”. No to „say again”. Znów gwar i „SP-AIS cleared for take off”, pełen gaz i starujemy. Ehh, z takiego pasa to się pięknie lata!

Zgłaszamy po kolei punkty, „you are leaving controled zone, do miłego” i lecimy z powrotem do Łososiny, tym razem już spokojnie robimy krąg nad lotniskiem i całkiem dobre lądowanie. Po małej przerwie start, od razu lewy zakręt żeby ominąć górę i trochę pomieszałem drogę bo znalazłem się w Limanowej czyli dobre 10 km od zaplanowej trasy. Cóż, każdemu się zdarza. Wracamy do kreski i z tamtąd już po prostej do Dobczyc i Kaniowa. Dzień jak najbardziej udany.

Skrót do kolejnego dnia ->

12 komentarzy do wpisu “Dzień 28 – pełne lądowanie

  1. Kolego sympatyczny jesteś w błędzie. I to po dwakroć.
    Najdłuższy pas w PL jest na Okęciu. TORA=3690.
    Rzeszów nawet z „nieużytkiem” tylko 3200. Bez niego to tylko LDA =2500.

    Po drugie na zdjęciu jest Embraer 170 a nie 737 ;)

    Powodzenia na LKE i do milego.

  2. Dzięki alfsky, poprawione.

    Co do samolotu to przecież jasne, nie wiem dlaczego tak mi się napisało ;)

    Jeżeli natomiast chodzi o pas, coż, nie sprawdziłem dokładnie bo tak daleko na północ się jeszcze nie zapuszczam, a zasugerowałem się informacją na stronie lotniska. Poza tym czy to jest 2500, 3200 czy 3690 metrów to dla Cessny nie ma (prawie) żadnego znaczenia.

  3. … tak czytam i czytam, i jakiś taki niesmak tu pozostaje…, Nie czuć wcale tego ducha lotnictwa…, Krytykujesz kontrolę w Rzeszowie – a sam nie sprawdzasz mapki na EPNL…, Pominę stwierdzenie „jak zawsze cisza….” Wyleć nad góry to będzie Cię słychać głośno i wyraźnie…, Ale o tym będziesz , daj Ci Boże, za parę lat gdy nabierzesz doświadczenia. Trochę więcej rozwagi w pisaniu… i więcej polotu.:)

  4. Weź pod uwagę że pisałem to z perspektywy jednego z pierwszych lotów na kontrolowane, a więc to że Pani na wieży puszcza dwa samoloty do lądowania na przeciwnych kierunkach na raz, czy to że długo czekałem na pozwolenie lądowania krytykuję bo dla jest to dodatkowy stres, teraz zapewne uznałbym to za normalne. Niesprawdzenie mapki EPNL – oczywiście mój błąd, z serii tych które trzeba zrobić żeby nauczyć się ich unikać. A „jak zawsze cisza” miało znaczyć: „jak zawsze kiedy trzeba uzyskać informacje to akurat w tym momencie nikogo nie ma na radiu”, czyli coś na kształt prawa Murphy’ego, góry tu nie miały nic do rzeczy, bo z lotniskiem miałem kontakt wzrokowy.

    A co do braku polotu… tu trudno znaleźć wytłumaczenie :) Może oprócz tego, że ten post miał mniej-więcej pokazać jak wygląda komunikacja radiowa w przestrzeni kontrolowanej (pytał o to jeden z kolegów czytających bloga). Ale wezmę sobie do serca i zapamiętam na przyszłość. Dzięki za komentarz i pozdrawiam!

  5. Alfsky! Ty też się mylisz, lub delikatnie mijasz z prawdą. EPWA ma najdłuższy RWY, ale o jakim nieużytku piszesz w EPRZ. LDA 2500m na kierunku 27, ale na RWY 09 jest już 3200m. Na obu kierunkach TORA to 3200m. Sorry, ale jak kogoś poprawiasz to poprawnie.

    Michał!
    Dlaczego A040, no bo jak popatrzysz na karte podejścia to własniej z tej wysokości zaczyna się podejście. Nie krytykuj ATCO jak sam się nie przygotowałeś do procedury podejścia!
    Czy możesz zniżać jak dostałeś zezwolenie na podejście? To chyba sam sobie utrudniłeś życie. Zniżasz zgodnie z procedurą.
    Co do lądowania to jak napisałeś byłeś INB BIA więc ponad 4NM, więc miała prawo poprosić o 4NM prostą. Na dodatek tak na przyszłość doczytaj dokładnie o „rodzajach” prostej. Bo poniżej 2NM prostej to sie nazywa „krótka prosta” i wszystko jasne!
    Jakiś tam zamek (ZULU) to zamek w Zawadzie (E fm Dębica), jakiś tam komin w RZeszowie, to najwyższy komin w regionie Elektrowni z Załęzu> To tak na marginesie.
    Powodzenia na LKE!

  6. Dzięki :) Z czasem staje się jasne, że głównie to ja jestem winowajcą wszystkiego o co ostarżam innych. 4000 stóp jest pewnie wysokością od której zaczyna się procedura podejścia instrumentalnego, ale my byliśmy w locie szkolnym VFR, choć przyznaję że proszenie o BIA mogło być faktycznie mylące. Dla kogoś, kto uczy się latać 300 metrów nad terenem i nigdy nie był na tej wysokości to polecenie takiej wspinaczki brzmi prawie jak FL150 ;)

    Poza tym tak naprawdę nie mam do nikogo pretensji, do wszystkiego staram się podejść z dystansem, niestety najwyraźniej nie zawsze udaje mi się to przekazać w formie pisanej.

  7. Twojego bloga zacząłem czytać dopiero wczoraj a dzisiaj już kończę. Niesamowite z jaką pasją opowiadasz o całej drodze do licencji ;) Daj znać jak będziesz kiedyś na EPRZ to z chęcią wpadnę :)

  8. Jasionka ma tylko 2500 metrów, zapamiętaj synu, pod względem długości jest to 5 lub 6 pas w Polsce. Kolejno Okęcie, Powidz, Biała Podlaska, Gdańsk, Pyrzowice itd …..

  9. Dlatego właśnie napisałem „jeden z najdłuższych”. W szczególności z perspektywy osoby latającej po południowej Polsce.

  10. Przede wszystkim gratuluję Ci tego że oprócz realizacji pasji potrafisz o niej naprawde pięknie pisać.
    czyta sie świetnie.
    Martwi mnie jednocześnie ton komentarzy i mam nadznieję ze nie zniechęci Cię do dalszych opisów. Cóż nie przejmuj sie nimi i pisz dla tych którzy czerpia radość z latania a nie wbjania szpilki. pozdrawiam :)

  11. Przed chwileczką pstrykałem zdjęcia SP-AIS, nad Makowem Podhalańskim. Miło ją widzieć z bliska, pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *