Day 68 – muzeum w McMinnville

W oczekiwaniu na progress check (ma być w końcu jutro) wybrałem się do odległego o ok. godzinę jazdy samochodem McMinnville. Jak pewnie niektórzy pamiętają, byłem tam już kilka razy samolotem, ale dziś wybrałem się na zwiedzanie muzeum lotniczego.

Aquapark w McMinnville, Oregon z Boeingiem 747 na dachu

Muzeum lotnicze w McMinnville, Oregon

Muzeum lotnicze w McMinnville, Oregon

Muzeum podzielone jest na trzy części: lotniczą, kosmiczną i kino IMAX. Czwarta część (przeznaczona dla dzieci) jest w budowie – to ta z 747 na dachu. Najważniejszym eksponatem części lotniczej jest H-4 Hercules, czyli Spruce Goose, dzieło Howarda Hughesa. Dla tych którzy nie oglądali filmu „Aviator” z Leonardo DiCaprio – Spruce Goose to gigantyczna latająca łódź, zbudowana jako jeden z trzech planowanych prototypów (pozostałe nigdy nie powstały) na potrzeby armii amerykańskiej w czasie II wojny światowej. Miało to być rozwiązanie problemów transportu żołnieży i sprzętu za ocean, gdzie wiele statków było niszczonych przez niemieckie U-Boty.

Niestety, budowa H-4 posuwała się bardzo powoli i pierwszy (jedyny) egzemplarz ukończono dopiero po wojnie. Hughes został oskarżony o wyłudzenie państwowych pieniędzy. Pomiędzy kolejnymi przesłuchaniami w senacie, postanowił pokazać światu swoją maszynę. 2 listopada 1947 w Long Beach, CA odbyło się publiczne „kołowania” po wodzie. Po dwóch takich taxi testach z Hughesem za sterami, ten nieoczekiwanie wykonał trzecią próbę, ale tym razem rozpędził samolot do prędkości rotacji i uniósł Spruce Goose na wysokość kilkudziesięciu stóp, przebywając w powietrzu dystans ok. 1 mili. Dzięki temu udowodnił niedowiarkom, że największy na świecie płatowiec lata, choć krytycy powtarzali że tylko w zasięgu ground effect.

Logbook H-4 Hercules "Spruce Goose"

H-4 nigdy więcej nie wzbił się w powietrze, choć do śmierci Hughesa w 1976 był utrzymywany w ciągłej gotowości do lotu, kosztem miliona dolarów rocznie w specjalnym klimatyzowanym hangarze (suchym doku).

Spruce Goose jest do dziś największym samolotem na świecie, zarówno pod względem wysokości (24,1 m, tyle co Airbus A380) jak i rozpiętości skrzydeł (97,5 m, więcej o 9,1 m niż An-225). Jedynie długością ustępuje miejsca innym wspomnianym gigantom.

Ponieważ aluminium i inne metale były towarem deficytowym, maszynę zbudowano w całości z drewna. Napędzało ją 8 tłokowych silników P&W, każdy o 28 cylindrach i 4000 bhp. W ładowni można było przewieźć 750 w pełni wyposażonych żołnieży.

H-4 Hercules "Spruce Goose" w muzeum w McMinnville, Oregon

Popatrzcie na tego malutkiego DC-3 pod skrzydłem…

Zwiedzając muzeum można dowiedzieć się wielu ciekawostek od miejscowych „docentów”, czyli dziadków którzy siedzą w lotnictwie od dziesięcioleci i poświęcają swój czas aby opowiadać zwiedzającym o samolotach, którymi latali albo (jak w przypadku H-4) w których budowie i restaurowaniu brali udział.

Silniki H-4 Hercules

DC-3 pod skrzydłem H-4 Hercules

Nos H-4 Hercules "Spruce Goose" w muzeum w McMinnville, Oregon

Co więc ciekawego usłyszałem o Spruce Goose? Niewiele osób wie, że jest to pierwszy samolot z systemem Fly-By-Wire! Tak tak, obok normalnego wolantu, który służył do hydraulicznego sterowania powierzchniami sterowymi, był także joystick, którym w razie awarii można było sterować samolotem za pośrednictwem silniczków elektrycznych! W czasie pierwszego lotu za gaszenie ewentualnego pożaru byli odpowiedzialni panowie stojący z gaśnicami wewnątrz skrzydeł, dopiero później zamontowano centralny system z CO2. Na zdjęciu poniżej widać też piłki plażowe – znajdowały się one w „bojach” na końcach skrzydeł (wybaczcie, nie znam fachowej nazwy) i miały ułatwić utrzymywanie się ich na wodzie w razie przecieku. Niektóre z piłek mają w sobie jeszcze oryginalne powietrze!

System przeciwpożarowy i wnętrzę H-4 Hercules

Muzeum pełne jest też innych ciekawych eksponatów, ale tym razem zamiast robienia zdjęć skupiłem się na samym oglądaniu, czytaniu tablic informacyjnych i rozmowach z „docentami”.

Drugi budynek kryje w sobie historię podboju kosmosu, od pierwszych Sputników po plany masowych komercyjnych lotów na orbitę i załogowe misje na Marsa. Wystawa urządzona jest chronologicznie i równolegle mamy okazję widzieć po jednej stronie rozwój technologii kosmicznych w USA, a po drugiej w Związku Radzieckim. Mnóstwo ciekawych informacji, urywki filmów, rakiety, stroje, nawet kawałek muru berlińskiego! Największym obiektem jest interkontynentalna rakieta balistyczna Titan II, dla której w jednym miejscu wykopanano 3 piętrowej głębokości otwór, aby mogła się ona zmieścić w całości stojąc pionowo. Plany muzeum przewidują zakup od NASA jednej z trzech Space Shuttle, które w ciągu najbliższych miesięcy definitywnie przechodzą na emeryturę.

W drodze do domu udałem się na burgera w miasteczku Dayton (population 2495), a później na babeczkę do Sweetest Thing CupCakes w Newberg. Burger jak burger, ale ciastko… warto będzie tam znów pojechać, mimo że z Hillsboro to jakies 20 mil.

Sweetest Thing CupCakes w Newberg, Oregon

Sweetest Thing CupCakes w Newberg, Oregon

Jeden komentarz do wpisu “Day 68 – muzeum w McMinnville

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *