Day 529 – demo

Nie ma to jak spotkać na korytarzu szefa i dowiedzieć się, że jutro o 7 rano robię cross country w zastępstwie za innego instruktora. „Roger boss, polecimy nawet przy overcast 1200”. Cel podróży: Albany. Student: Jack. Samolot: 48440.

DSC07192.JPG

Na szczęście pogoda była trochę lepsza, choć i tak musieliśmy momentami schodzić do 2500 ft oraz omijać rejony intensywnego opadu deszczu.

DSC07184.JPG

Na miejscu zaparkowaliśmy na chwilę. Okazało się, że lotnisko S12 jest najstarszym w stanie Oregon.

DSC07195.JPG

DSC07193.JPG

Na rampie stał nawet dinozaur C336 Skymaster.

DSC07196.JPG

W drodze powrotnej przelatywaliśmy nad Salem, gdzie udało mi się wypatrzyć stanowy (trochę bidny) capitol.

DSC07199.JPG

Drugie śniadanie i pora wracać do pracy. Brand z lądowaniami radził sobie znacznie lepiej niż ostatnio, ale crosswind przybrał na sile ponad 5 węzłów, a to trochę za dużo żeby puścić ucznia na pierwsze solo. Później wsiadłem do samolotu z Elvisem, ale po drodze zauważyłem coś niepokojącego. Wykręcam 122.85: „Maintenance, could you please come and check our plane? Looks like 75% of the exhaust pipe is missing”. Cóż, rura się przepaliła i najwyraźniej odpadła podczas wcześniejszego lotu. „Yeah, that’s a no-go”.

Wróciłem więc do CFI lounge i zająłem się czytaniem AIM-a. W pewnym momencie wpadł mój szef i powiedział że robię właśnie demo. „Ale jak to ja, tak bez przygotowania?”

Demo to krótki lot zapoznawczy za $69. W samolocie trwa 0.5h, w śmigłowcu 0.3h. Zazwyczaj przychodzą osoby rozważające rozpoczęcie szklenia, ale sporo jest też klientów którzy demo dostali w ramach prezentu i chcą się po prostu przelecieć. 0.5 godziny to niewiele, trzeba więc wybrać odpowiedni moment na uruchomienie silnika żeby nie czekać w kolejce do startu. Poza tym musimy cały czas się uśmiechać, mieć bardzo pozytywne, ale i profesjonalne podejście, tłumaczyć co robimy (ale nie nazbyt szczegółowo) oraz pozwolić klientowi jak najwięcej sterować samolotem.

Mnie trafił się miejscowy 17-latek – Korey. Przyszedł ze swoją mamą. Zrobiliśmy wspólnie szybki preflight i polecieliśmy w kierunku Beaverton. Korey z początku wydawał się odrobinę nieśmiały. W pewnym momencie wypatrzył na ziemi kilka znajomych budynków, w tym dom swojego ojca. „Wow, that’s so cool”. Nie przeszkadzało mu nawet, że mieliśmy tego dnia delikatną turbulencję. Przez kilkanaście minut dałem mu polatać po okolicy, stery przejąłem dopiero przed samym lądowaniem. Klient zadowolony, mama też. Dla instruktora to duża satysfakcja.

***

Od ostatniego lotu z Tobym minęły równie dwa miesiące. Tak długa przerwa robi swoje, i mimo że uczeń ma w logbooku 6 godzin, cały lot spędziliśmy na powtórce podstaw pilotażu. Na szczęście z angielskim jest trochę lepiej, choć cudów w tak krótkim czasie nie można się spodziewać…

Kolejnego dnia polecieśmy z Elvisem na moje ulubione lotnisko w okolicy – Woodland (W27). Pas betonowy 595 x 7.5 m chyba nigdy mi się nie znudzi, przynajmniej dopóki nie znajdę czegoś równie wymagającego. Nie było to jednak największe wydarzenie dnia, bowiem…

IMG_0382%5B1%5D.JPG… Brand zasolował!

6 komentarzy do wpisu “Day 529 – demo

  1. Widze ze sie rozkrecasz jako instruktor, gratulacje. A na takim locie demo to klient siada na lewym czy prawym siedzeniu, czy jak sobie zazyczy?

  2. Jak sobie zażyczy, ale zwykle na lewym bo przecież klient ma się czuć jak prawdziwy pilot, a nie jak jakiś turysta :)

  3. Heh… Na lewym siedzeniu – mogę sobie tylko pomarzyć :) Szkoda, że skromne te nasze rodzime możliwości. Zresztą kto wie czy dałbym radę. Dobrze że za marzenia się nie płaci – byłbym bankrutem :)

  4. @Przemek: po części wiedzą, ale nie sądzę żeby czytali cokolwiek po polsku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *