Day 500 – Redbird

Kilka kolejnych dni ze średnią pogodą, czyli znakomity czas na zapoznanie się z naszym nowszym „symulatorem” Redbird FMX. Od starej Frasci różni się przede wszystkim ruchomą platformą, ale też bogatszą scenerią i realizmem.

DSC07005.JPG

Ponieważ symulator jest bardziej zaawansowany, żebym mógł z niego korzystać muszę przejść krótki firmowy checkout. Dowiedziałem się na przykład, że nie wolno wnosić do pomieszczenia napojów oraz wsiadać i wysiadać z kabiny w czasie gdy jest aktywna. Obydwie reguły na dzień dobry obalił Neal, przynosząc kubek z kawą i włażąc do puszki gdy ja już zdążyłem się w niej rozgościć.

Redbird to bardzo łatwa maszyna, zarówno dla ucznia jak i instruktora. Szybko załapałem obsługę i latanie – do tego stopnia, że już przy pierwszym starcie odcinając dopływ paliwa na 600 ft AGL zdołałem zawrócić na lotnisko, lądując na przeciwnym kierunku pasa (nie próbujcie tego w realu).

Zanim jednak 27-ego marca zacząłem nauczać w simie, wybrałem się na kilka lotów – z Elvisem na short i soft field operations, z Johnem na lądowania (powoli załapuje „flare”, czyli po polsku „wytrzymanie”), a z Danem na hood work (contant speed i contant rate climbs and descents). Polecieliśmy na północny zachód nad górkami, ale zaczęło tak padać, że widzialność w deszczu spadła prawie do zera. Tracąc kontakt wzrokowy z lotniskiem i nie chcąc ryzykować kompletnego IMC w C152, postanowiłem zejść spiralą prosto w dół. Była tam mała dolinka, a dolinka pewnie doprowadzi mnie do równiny, a gdzieś w tej równinie jest nasze lotnisko. Zostało jeszcze zagadać do Wieży, co by nie zaliczyć wpadki w class D bez nawiązania kontaktu radiowego, i droga wolna.

Wieczorem pierwsza redbirdowa sesja z Danem. Chińczcy muszą w szkoleniu do turystycznej spędzić 3 godziny w „symulatorze”, mimo że te godziny do niczego im się nie liczą. Ponieważ Dan nie ma problemów z lataniem na przyrządach, postanowiłem poćwiczyć różne emergencies – awarie przyrządów (np. prędkościomierza – wreszcie uczniowie rozumieją po co przy każdym starcie robimy callout „airspeed alive”), wyskakujące circuit breakery (np. podczas go aroundu mogę uczniowi wywalić CB od klap, dzięki czemu przy prawdziwej awarii wymyśli jak rozwiązać problem w 10 sekund, a nie w 2 minuty), no i oczywiście wszelkiego rodzaju awarie silnika, ze szczególnym uwzględnieniem moich ulubionych, czyli zaraz po starcie. Tu przykładowo uczeń miał już ponad 1000 ft AGL i zgodnie z procedurą zdecydował się zawrócić na lotnisko.

Kolejnego dnia miałem półtoragodzinną sesję z Elvisem, też poćwiczyliśmy awarie, choć głównie skupiłem się na właściwym temacie lekcji, czyli nawigacji z wykorzystaniem VORa, a że uczniowi szło nieźle, to podniosłem poprzeczkę wciskając przycisk „zero visibility”.

W drugiej sesji z Danem postanowiłem sprawdzić jaką to scenerią dysponuje nasz Redbird. Pokręciliśmy się trochę po Chinach (z uwzględnieniem lotniska ZUUU – Chengdu Shuangliu w prowincji Syczuan, czyli przyszłej bazy mojego studenta), następnie przenieśliśmy się magicznie do Polski…

DSC07020.JPG

… a konkretnie do Krakowa. Dan chciał poćwiczyć soft field takeoff, więc nie pozostało mi nic innego jak teleportować go do Pobiednika. Sceneria nie była super szczegółowa, ale zauważyłem na ziemi kilka szybowców i wyciągarkę! Wystartowaliśmy w stronę miasta, kierując się na Balice.

DSC07022.JPG

Zboczyliśmy z kursu na południe, bo nie wypada ćwiczyć przeciągnieć nad gęstą miejską zabudową. Próbowałem też kilka razy wpuścić Redbirda w korkociąg, ale za każdym razem zamiast ładnej ustalonej rotacji mieliśmy szaloną reakcję „budy”, wirówkę na ekranach, podczas gdy „samolot” sam się wyprowadzał mimo maksymalnych wychyleń sterów kierunku i wysokości.

DSC07025.JPG

Ostatecznie znaleźliśmy w okolicach Bielan. „Fly direct EPKK from present position” – nie odpuściłbym sobie przelotu nad moją chałupą. Sceneria nie jest aż tak szczegółowa, ale zawsze człowiek poczuje się bliżej domu. Poniżej widok na Kraków, a w pierwszym planie Las Wolski. Ten brązowy placek to najwyraźniej Kopiec Piłsudskiego.

DSC07028.JPG

„Report left base runway 25”

DSC07031.JPG

DSC07034.JPG

„Cleared to land runway 25. We accept cash and most major credit cards.”

DSC07035.JPG

Muszę przyznać, że ruchoma platforma Redbirda dodaje sporo realizmu, szczególnie jeśli jest się w chmurach. Oczywiście nie jest to „full motion”, ale za $60.000 nie można wymagać zbyt wiele.

Z drugiej strony przybywanie w kabinie jako instruktor, a szczególnie ciągłe wchodzenie i wychodzenie, wpływa bardzo negatywnie na układ błędnika. Nie żartuję, za pierwszym razem po półtorej godzinie siedzenia w „budzie” nie byłem w stanie zjeść obiadu.

* * *

Tak na marginesie, zgodnie z tytułowym licznikiem stunkęło mi właśnie pół tysiąca dni pobytu w USA. Aż trudno uwierzyć jak ten czas leci. Podziękowania dla wszystkich, którzy wytrwale czytają bloga… będzie już ze trzy lata!

12 komentarzy do wpisu “Day 500 – Redbird

  1. Czytamy, czytamy i będziemy jeszcze długo!
    „Cleared to write next 500 posts. We accept cash and most major credit cards.” ;-)

    Oszczędzamy już na pierwszy lot komercyjny z kapitanem Michalem Milos :) Liczymy na short takeoff, ciekawe turbulencje i niezapomniane wrażenia.

  2. Czesc,

    Nie wiesz moze na jakim type software dziala ten symulator?

    czy jest to moze Preapr3D ?

    Dzieki.

    Pozdr!

  3. Michale, czy jest możliwość, abyś udostępnił zdjęcia, które się pojawiają w nagłówku bloga? Są rewelacyjne… Może dobrym pomysłem byłoby zrobienie czegoś w rodzaju galerii, a jeśli nie to np. zwyczajnie udostępnić folder?
    Myślę, że nie tylko mnie to interesuje :)

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dalszych sukcesów.

  4. „Nie wiesz moze na jakim type software dziala ten symulator?”

    No właśnie, bo ja nie widzę żadnej różnicy pomiędzy tym a fsx… Czy twórcy maja zawartą jakiegoś rodzaju umowe z microsoftem czy poprostu „wzorowali się?” :)

  5. Przemek,

    Z tego co wiem, jest specjalna licencja na FSX wylacznie do celow komercyjnych, oraz Lockheed Martin kupil engine FSX i wypuscil swoja wersje „FSX” zwana Prepar3d. Poczytaj o prepar3d, z tego co widze na innych filmach oraz na tym, po szczegolach (tj. np. autobrake msg) poznaje ze to FSX lub prepar3d ale chcialbym sie upewnic u zrodla :) dodatkowo chetnie dowiedzial bym sie jaki sprzet i w jaki sposob jest podlaczony do tego symulatora, wiem ze to troche offtopic ale taki wpis ze strony autora z detalami odnosnie symulatora NAPEWNO by zainteresowal spora rzesze home cockpit buildersow :)

    Pozdr!

    Pozdr.

  6. Koledzy,

    Niestety muszę Was trochę zmartwić, bo od mojej strony wygląda to tak – naciskam przycisk „power” w komputerze (który bardziej przypomina szufladę serwerową niż PC-ta) i wszystko się samo automatycznie uruchamia, zaczynając od MS Windows XP :) Z tego co jednak wyczytałem, to jest to MSFSX, a raczej MS ESP. W sprawach wirtualnych jestem mało zorientowany, ale na mój amatorski gust lepiej by to wyglądało, gdyby w środku siedział X Plane. Jak myślicie?

  7. „Goły” FSX nie wyglada zbyt ciekawie, ale jest cala masa scenerii i dodatków poprawiajacych jego wyglad. Nie tak dawno przez grupę Drzewiecki Design została wydana sceneria Krakowa wraz z lotniskiem Balice, latajac nad ta scenerią mógłbys bez problemu odnaleźć swój dom. Zreszta polecam zapoznac sie ze screenami na stronie wydawcy. Istnieje też sceneria Portland i okolic wydana przez ORBX ostatnio kilka razy tam latalem żeby zobaczyć jak jest tam u „Ciebie” :-D
    Gratuluje publikacji bloga JustFly magazine! :-)

  8. Michał jeżeli chcesz to mogę Ci przesłać kilka screenów żebyś zobaczył jak u mnie wygląda wirtualne Portland :-)

  9. Sądzę, że lepiej prezentowałby się X-Plane.
    Jest jeszcze jedna alternatywa – AeroFly FS – robi dobre wrażenie. Nie wiem jednak jak wygląda kwestia fizyki/dynamiki odwzorowania lotu, ponieważ nie miałem z nim styczności. Co do okolic Portland – polecam FS2004/FSX + TileProxy wspomagane mapami z serwerów virtualearth. Dokładność odwzorowania scenerii – szczególnie w FSX – może zadziwić. Sam polatałem trochę m.in. w okolicy Corvallis i jestem mile zaskoczony. Na terenie Polski najlepsze były mapy Google – jednak nie wspierają one od pewnego czasu programu TileProxy.
    Pozdrawiam Michale, Powodzenia !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *