Day 450 – my first pilot job

Przyszedł poniedziałek, pierwszy dzień w mojej pierwszej lotniczej pracy. Zaczęło się o 8:00 od cotygodniowego CFI meeting, czyli godzinnego spotkania instruktorów z naszym szefem. W ramach miejscowego zwyczaju, pojawiłem się wraz z czterema tuzinami pączków, czym od razu zyskałem sobie przychylność współpracowników.

DSC06782.JPG

Tematyka poniedziałkowych spotkań dotyczy różnych kwestii, m.in. bezpieczeństwa. Przykładowo, w ostatnim tygodniu jeden z instruktorów stracił pompę vacuum (a więc przyrządy żyroskopowe) w locie IFR i opowiadał jak sobie w tej sytuacji poradził, a później każdy mógł zgłosić swoje uwagi. Oprócz tego na CFI meeting pojawia się Aaron, szef MX (maintenance) i opowiada o stanie floty albo stara się przekonać upartych istruktorów żeby nie psuli „jego” samolotów. Później kilka spraw organizacyjnych, a na koniec kilkanaście minut z Maxem – prezesem firmy, który pojawia się raz w miesiącu. O czym mówił Max, przy innej okazji.

O 9:00 zacząłem, wraz z drugim świeżo zatrudnionym instruktorem – Austinem, któtkie przeszkolenie dla nowych pracowników. Większość była trochę nudna, bo Austin w przeciwieństwie do mnie nie szkolił się w Hillsboro i trzeba mu było wszystko po kolei pokazywać i tłumaczyć. Gdzieś około 10:00 zadzwonił do mnie John, menedżer programu chińskiego, i poprosił żebym podszedł do jego biura. Okazało się, że ma dla mnie informacje na temat moich… uczniów.

Tak, już pierwszego dnia dostałem „przydział” 4 (słownie: czterech) studentów! – dwóch Tajwańczyków (Ken i Toby) oraz dwóch Chińczyków z Shanghai Airlines (John i Brand). Tajwańczycy przylatują w tym tygodniu i będę z nimi miał zarówno teorię, jak i loty. Chińczycy z kolei są już w Hillsboro od listopada, zakończyli wykłady do Private’a (łącznie ze zdanym egzaminem teoretycznym) i niecierpliwie czekali aż szkoła znajdzie dla nich instruktora…

Układ ten jest w sumie bardzo dobry, bo w zimie (gdy pogoda powoduje sporo odwołanych lotów) zawsze dobrze mieć takieś małe źródło dochodów „na boku” – czyli lekcje teoretyczne. Poza tym od wykładania teorii pozostaje się w dobrej formie jeśli chodzi o świeżość wiedzy lotniczej i niewątpliwie buduje się doświadczenie nauczycielskie.

Poruszyłem kwestię wynagrodzenia i domyślam się, że pewnie kilka osób jest zainteresowanych szczegółami. Otóż na „dobry” początek instruktorzy dostają $16/h. Warto dodać, że jest to stawka za godzinę lotu (wg hobbsa, czyli od uruchomienia do zgaszenia silnika), bądź lekcji teoretycznej. Lot zwykle zawiera też 0.3h na pre/post flight (podpisanie logbooka, krótkie omówienie lekcji). Pierwsza podwyżka przychodzi dość szybko, bo po 100h dual given (na $16.50), później po 250h duala (na $17.00), kolejna po 750h total (czyli ok. 450h dual; na $17.50), a dalej następne.

Po „orientacji” z Brein przyszła pora na zapoznanie się z naszą kadrową – Keisha’ą. Formularze podatkowe, podpisy pod polityką antynarkotykową, antymolestacyjną, itd. Na koniec jeszcze załatwiliśmy kwestię mojego pozwolenia na pracę (CPT), co zajęło dosłownie pięć kliknięć.

Nazajutrz z samego rana kontynuację orientacji prowadził Neal, czyli jeden z adminów China Program (i przy okazji prog check instructor). Tłumaczył nam jak używać sylabusa, mówił o lataniu z Chińczykami, różnicach kulturowych, sposobach uczenia i motywowania, dyscyplinie… Tak tak, instruktor może wpisać chińskiemu uczniowi uwagę do „dzienniczka”, która w tym przypadku ma formę różowego formularza. Dwa różowe świstki i uczeń idzie na dywanik. Trzy „dywaniki” oznaczają automatyczny powrót do domu, aczkolwiek „dywanik” można też dostać za podwójnie oblany progress check. Nie ma lekko, zgodnie z wymaganiami chińskich władz aż 10% studentów musi być wysłanych z powrotem do domu. Nie dość, że nie ukończą szkolenia, stracą pracę, to jeszcze zostaną obciążeni kosztami ich pobytu w USA. Lepiej więc, aby do domu wysyłać tych którzy olewają naukę i prezentują nieprofesjonalne podejście do latania, niż tych którym z jakiegoś powodu „nie wychodzi”.

Po południu wybrałem się do Portland po nadanie Social Security Number, który jest niezbędny aby dostać pierwszą wypłatę (a wypłata jest co dwa tygodnie). Na emeryturę nie mam na razie co liczyć (trzeba przepracować minimum kilka lat), ale przynajmniej mając SSN nie będą na mnie już tak dziwnie patrzyli w bankach.

8-ego lutego Tajwańczycy mieli swój orientation day, poznałem więc Kena i Toby’ego. Ken był wcześniej architektem, ale postanowił zmienić zawód. Toby studiował coś związanego z matematyką, ale dokładnie nie zrozumiałem co mówił. Wygląda na to, że z Kenem współpraca będzie się układała dobrze, ale przy Toby’m mogą pojawić się „małe” przeszkody językowe…

Na ten dzień miałem też zaplanowany checkout (per FAR 141.79d) na Cessnie 152, który jednak został odwołany ze względu na pogodę. Checkout wymagany jest co 12 miesięcy na każdym typie samolotu, na którym instruktor ma szkolić ucznia na kursie prowadzonym wg part 141 – dopóki checkoutu nie zaliczę, jestem „uziemiony”.

Kolejnego dnia pogoda się poprawiła. Początkowo miałem latać z zastępcą mojego szefa, na szczęście nie udało się zgrać tego lotu z jego grafikiem i zostałem przesunięty na jedną z naszych instruktorek, a później na jeszcze innego CFI. Beau to bardzo sympatyczny gość, co już z resztą kiedyś wspominała Claudia, która była jego studentką. Zrobiliśmy godzinny lot do West Practice Area, kilka manewrów, touch and go bez klap, a na koniec short field landing. Beau dał mi kilka uwag „nauczycielskich”, podziękował i… wpisałem do logbooka pierwszą godzinę za którą absolutnie nic nie zapłaciłem! Cóż za ulga!

15 komentarzy do wpisu “Day 450 – my first pilot job

  1. Hehe,

    właśnie napisałem po poprzednim postem, że czekam na kolejne wpisy i 3sekundy później jest kolejny :)

    To się nazywa dbanie o czytelników :)

    …niestety ten wpis przeczytam później, pora do pracy ;)

  2. Noooo gratki Michał :) ….
    W końcu latanie na karte kredytową Bank of China jest zdecydowanie lepsze …
    A chinski-angielski hehehe no cożniech się chłopaki uczą ;p

  3. Gratulacje!

    Sam się właśnie zastanawiam, czy nie pójść Twoją ścieżką.
    Możesz napisać, ile mniej więcej poniosłeś kosztów do chwili obecnej?
    Oczywiście, jeżeli to nie jest tajemnica ;)

    Pozdro!

  4. Serdeczne gratulacje!!! Michał, naprawdę chapeau bas za determinację, upór i konsekwentne dążenie do wyznaczonego celu. Serdecznie pozdrawiam.
    PS. Chyba się uzależniłem od tego bloga, jak dłużej nic nie publikujesz to mam objawy klasycznego syndromu odstawieniowego :)

  5. Filip chinczycy jak nie znaja angielskiego to nie skoncza szkoly sredniej, strasznie ich z tym cisna bynajmniej w Honk Kongu w kraju ktory jest w kraju. Honk Kong nastawiony jest strasznie na biznes miedzynarodowy wiec moze i to jest przycyzna.

    Michal ! gratki ! jeszcze troche poczujesz nowe uczucie ;) gdy niedosc ze za godzine lotu nie zaplacisz to inni zaplaca Tobie ! ;)

  6. Spora roznica. Jakkolwiek $44 no to i nie tak zle. Wlasnie sprawdzilem w klubie niedaleko mnie i stawka jest $80, co prawda klub gdzie tylko maja naprawde super nowe samoloty, all-glass, etc.

  7. W HAI instruktorzy zarabiają stosunkowo mało, ale (w przeciwieństwie do małych szkół) dostajesz uczniów z przydziału, nie musisz się reklamować albo siedzieć w lobby 24/7 licząc że złapiesz nowego klienta. No i latasz tyle, ile jesteś fizycznie, legalnie (8h/24h) i pogodowo w stanie wylatać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *