Day 409 – paralotniarz

Zgłoszenie na mój egzamin zostało już wysłane do lokalnego biura FAA. Niestety egzaminy instruktorskie nie są wykonywane przez zwykłych DPE, a przez specjalnych inspektorów FAA. Dobrze, bo nie trzeba za nie płacić. Źle, bo trzeba czekać i to nie wiadomo ile.

W międzyczasie dobrze zrobić sobie jeszcze lot „odświeżający”. Aurora jest dziś „Low IFR”, lecę więc na północ, do Scapposse. Ćwiczę short fields i power-offs – idą całkiem nieźle. W okolicy lata sobie paralotniarz (chyba z silnikiem). Oczywiście nie ma żadnego radia, a ja akurat chcę potrenować ground reference maneuvers, zbliżając się do jego wysokości lotu. Na szczęście wypatrzyłem go po zachodniej stronie rzeki Columbia, więc po wschodniej powiniem czuć się w miarę bezpiecznie.

DSC06318.JPG

Kwadrans później, wracam do Hillsboro prosto pod popołudniowe słońce. Nie widzę nic, poza tym, co widzi PCAS. Na tej samej wysokości traffic, 1.5 mili. Jadę 200 stóp w dół, na wszelki wypadek. Nad Cornelius Pass przełączam się na częstotliwość Tower i słyszę jak ktoś inny zgłasza się w tym samym miejscu. Nagle 200 stóp nade mną widzę przelatującą Cessnę. Jakbym się nie starał, pod słońce nie miałem jej szans zobaczyć. Kolejny raz się udało…

3 komentarzy do wpisu “Day 409 – paralotniarz

  1. Dobrze, że masz PCASa. Ten drugi pilot nie miał pod słońce, być może by Ciebie wypatrzył we właściwym momencie. Uważaj na siebie ;) Pozdrawiam

  2. z Tego co zrozumialem to PCAS Ci nic nie powiedzial ? dopiero po przelaczeniu na radio sie dowiedziales ze nad soba masz samolot ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *