Day 334 – Polski Festiwal

Krakowiaczek jeden, miał koników siedem… Co roku, w ostatni weekend września odbywa się Portland Polish Festival. Jak się pewnie domyślacie, na imprezie z pierogami i kiełbasą nie mogło zabraknąć i mnie!

DSC06050.JPG

Oj, działo się przez te dwa dni! Zacznijmy może od jedzenia. Bigosy, gołąbki, placki ziemniaczane…

DSC06030.JPG

DSC06033.JPG

Kolejki były długie, a dziewczynki nie zawsze rozumiały gdy mówiło się do nich po polsku „zestaw raz, poproszę”. No, ale co bigos, to bigos, szczególnie przyrządzony pod czujnym okiem pani Helenki. Może na deser sernik? Pączek? Albo chrust? Ja się piszę na wszystko!

DSC06034.JPG

Jednak nie samym chlebem żyje człowiek, to też rozrywek dla duszy nie brakowało. Co kilkanaście minut na scenę wbiegała grupa taczena z Vancouver, B.C. – Polonez Dance Group. Za każdym razem w innym przebraniu, prezentowali nasze piękne tańce ludowe. Niektóre to chyba nawet pierwszy raz w życiu widziałem. (oczywiście nie mówię o góralskich, bo jako góral to sam występowałem w przedszkolu na Jasełkach)


W przerwach za mikrofon chwytała prowadząca, opowiadając a to o historii Polski, a to o kulturze, a to o narodowych strojach…

DSC06051.JPG

Na scenie pojawili się też goście specjalni – lokalni włodarze, działacze społeczni, jak również Kmicic (organizator festiwalu) odbierający nagrodę za wieloletnią pracę na rzecz szerzenia polskości w Portland. Po gratulacjach i przemowach VIPy zatańczyły honorową rundkę poloneza.

DSC06077.JPG

Oprócz sceny i namiotów z jedzeniem było też kilka straganów z pamiątkowymi t-shirtami, albumami o Polsce, jak również rodzimymi wyrobami – biżuterią z bursztynów czy porcelaną. Swoje stoisko miała polska szkoła, zapisywali się nawet dorośli, a ja rozmawiałem z dyrektorką na temat ewentualnej pracy jako nauczyciel. Ha, moja polonistka z liceum umarłaby chyba na zawał!

DSC06070.JPG

DSC06071.JPG

Największe tłumy przybyły w sobotę wieczorem na koncert portlandzkiej kapeli Chervona. Jej członkowie mają rosyjskie, armeńskie, żydowskie, włoskie, brazylijskie, niemieckie, argentyńskie, kazachskie i… polskie korzenie. Dodajcie do tego frontmana, który kiedyś grał punk rock i wychodzi „International Nuclear Folk”, naprawdę ciekawy i elektryzujący mix.

DSC06086.JPG

DSC06091.JPG

Obok sceny strumieniami lał się Żywiec, importowany prosto z Czikago.

DSC06089.JPG

Publiczność była zachwycona, ja też się świetnie bawiłem, szczególnie gdy Chervona zaserwowała pewien polski hicior (obejrzycie do końca).


W niedzielę atrakcji było już trochę mniej, ale nawet mimo padającego deszczu przyszło sporo osób. Ja niestety około południa musiałem wracać do Hillsboro, gdyż czekał na mniej instruktor z samolotem. Kolejne półtorej godziny w prawym fotelu RG, manewry, lądowania…

Podsumowując, festiwal to wspaniałe wydarzenie, mnóstwo ludzi przychodzi z całego miasta jeść, bawić się i przy okazji liźnie trochę polskiego skansenu. Większość Polonii tutaj nie ma pojęcia o życiu w Polsce A.D. 2011, robią wielkie oczy gdy mówię im że nie mam zamiaru osiedlać się w USA, o ile oczywiście uda mi się z nimi porazmawiać w ojczystym języku. W kultywowaniu tradycji i ludowych zwyczajów są jednak bardzo dobrzy.

Kolorowych jarmaków, ratatata…

2 komentarzy do wpisu “Day 334 – Polski Festiwal

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *