Day 274 – przesiadka w LA

O 6 rano jadłem już śniadanie w Starbucksie na PDX. Postanowiłem trochę odpocząć od Hillsboro i wybrać się na tygodniowe wakacje. Żeby było ciekawiej, bilet kupiłem z 11-godzinną przesiadką w Los Angeles. W sam raz żeby się trochę opalić przed dalszą podróżą. W Airbusie jetBlue pusto i mogę się trochę zdrzemnąć, ale to taka pół drzemka bo co chwilę otwieram oczy i kontroluję sytuację za oknem. Mijamy kolejne wulkany – Mt Jefferson, Three Sisters, Crater Lake, znajomą Shastę. Później kawałek równego terenu, charakterystyczne okrągłe uprawy, kolejne pasmo górskie i poranny stratus nad LA, o którym to wspominają w podręcznikach meteo.

DSC04749.JPG

Samoloty jetBlue zamiast na LAX lądują w Long Beach (LGB), czyli na południowym krańcu metropolii, jakieś 30 mil od Santa Monica. Oczywiście LA to miasto samochodów i o poruszaniu się komunikacją pobliczną na jakąś większą skalę nie ma mowy, to też musiałem zorganizować sobie samochód. Po 30 minutach jazdy autostradami znalazłem się w Venice, a chwilę później dotarłem do Santa Monica.

DSC04776.JPG

DSC04787.JPG

Z dojazdem poradziłem sobie łatwo, ale z parkowaniem było już gorzej. Na miejskim parkingu automat nie chciał przyjąć mojej karty. Jak na złość najmniejszy banknot którym dysponowałem miał nominał $20. Postanowiłem więc postawić auto wzdłuż ulicy, licząc że trafię na nowy parkometr z opcją płacenia plastikiem. Oczywiście znalezienie miejsca graniczyło z cudem (czemu się dziwić, dolar za godzinę to w porównaniu z Portland czy Seattle darmocha) i akurat przy tym, które po 15 minutach krążenia upolowałem stał parkometr na ćwierćdolarówki. A w portfelu ani jednej…

DSC04848.JPG

Na szczęściej z pobliskim hotelu miła pani rozmieniła mi gruby pieniądz na żetony i mogłem na dwie godziny zapomnieć o moim Ekowozie i wybrać się na Santa Monica pier.

DSC04793.JPG

DSC04844.JPG

DSC04838.JPG

DSC04806.JPG

Pożyczyłem rower i wzdłuż plaży przejechałem się do Venice Beach. Rower po drodze się zepsuł, ale na szczęście 10 metrów dalej stała kolejna budka tej samej wypożyczalni, więc szybko dostałem nowy egzemplarz.

DSC04814.JPG

W Venice Beach mnóstwo dziwaków, uliczny jarmark i kliniki leczące pacjentów medyczną marihuaną. Zjadłem lody, zanurzyłem nogi w Oceanie i chwilę odpocząłem leżąc na gorącym piasku…

DSC04819.JPG

DSC04821.JPG

DSC04827.JPG

DSC04833.JPG

Po powrocie na Santa Monica pier czas ruszać w dalszą drogę. 11 godzin to niestety za mało, by cokolwiek w Los Angeles porządnie zwiedzić. Mogłem sobie jedynie pozwolić na przejazd po Santa Monica Boulevard w kierunku Sunset Strip i Beverly Hills.

DSC04874.JPG

DSC04875.JPG

Pokręciłem się trochę po bocznych uliczkach wysadzanych palmami i powoli zacząłem kierować się w stronę legendarnej I-405. Była dopiero 3:30 PM…

DSC04883.JPG

Na szczęście do Long Beach dotarłem w 2 godziny (z czego ponad 30 minut zajęło mi samo wbicie się na I-405 z Santa Monica Blvd). Miejscami robiło się całkiem luźno, a tam gdzie ruch się zagęszczał zabijałem czas wgapiając się w animację wskaźnika działania hybrydowego napędu w Priusie i starając się pobić dotychczasowe wyniki w ekologicznej jeździe (mój rekord to 53 MPG, czyli jakieś 4.5 L/100 km).

DSC04889.JPG

W końcu w delikatnym stresie dotarłem do Long Beach, zostawiłem Zipcara na parkingu California State University (swoją drogą fajnie było zaszczuć się w prawdziwy amerykański kampus uczelniany, zupełnie jak na filmach) i wróciłem na lotnisko. Terminal pasażerski LGB można określić słowami: zacofany, prowincjonalny, tymczasowy, ale jednak ma wszystko – miniaturowy taras widokowy, muzeum, barek. A samo lotnisko dość bogatą historię, o czym można poczytać na ścianach.

DSC04914.JPG
Tak oto wsiadłem do kolejnego Airbusa, aby po prawie 5 i pół godzinie drzemki znaleźć się w…

Może ktoś zgadnie gdzie? :)

12 komentarzy do wpisu “Day 274 – przesiadka w LA

  1. Głowiłem się nad tym pytaniem dobre 10minut wyszło mi że poleciałeś do Chicago lub Austin :D
    Ale słońce nisko było to obstawiam Chicago ;)

    ps: Pewnie poleciałeś do Austin i nie trafiłem ale pozostaje przy Chicago.

  2. Hawaje były blisko, ale prawidłową odpowiedź podał Marcos75 – Anchorage, Alaska
    (bb – dyskwalifikacja!)

    Ostatnie zdjęcie zrobiłem jeszcze w LGB, ale w Anchorage tuż po północy nie było wiele ciemniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *