Day 273 – 911, what is your emergency?

Tak oto kończy się moja krótka przygoda z mieszkaniem w domu przy NE Hidden Creek Drive. Jak może pamiętacie, wprowadziłem się tam niecały miesiąc temu. Oprócz mnie, pokoje zajmowało dwóch Brazylijczyków ze szkoły i jeden Amerykanin, bez powiązań z Hillsboro Aviation. Jak się przez ten miesiąc okazało niezbyt fajny charakter, bezrobotny (wyrzucony z wypożyczalni filmów za… oglądanie meczu w telewizji), z dziwnymi znajomymi (starsi goście, którzy wpadali zapalić zioło w garażu albo nieletnie niezbyt urodziwe koleżanki, zachęcone kolorowymi napojami alkoholowo-energetycznymi w litrowych puszkach). W ciągu dnia zwykle grał w koszykówkę, poza weekendami kiedy odwiedziała go 2 i pół letnia córka.

Nie będę tu wchodził w szczegóły, bo byłaby to dość długa i skomplikowana historia, ale generalnie Brazylijczycy (a więc automatycznie i ja) chcieli się z tego domu wyprowadzić pod koniec lipca. Jednocześnie wtedy dobiegał końca kontrakt (swoją drogą podpisany przez jakiś Norwegów, którzy dawno już wrócili do Europy) i Amerykanin chciał, aby nowa umowa była na jego nazwisko. Brazylijczycy wystawili na Craigslist nasze 3 sypialnie, ale nasz koleżka chciał aby nowym lokatorom podnieść czynsz o $100 od głowy, tak żeby on sobie mógł mieszkać za darmo (w dodatku chciał się przenieść do master bedroom). Po takich stawkach cieżko byłoby nam jednak znaleźć chętnych w tak krótkim czasie, więc w okolicach godziny 23:30 zaczęła się dość ożywiona dyskusja. Od słów szybko przeszło do mniej cywilizowanych metod konwersacji, meble dostały skrzydeł, w ścianach pojawiło się kilka dziur, a ja spakowałem do torby laptopa, paszport i logbook i w zasadzie jedną nogą wychodziłem przez okno na dach, jednocześnie dzwoniąc na policję. 4 panów dość szybko przyjechało i nawet pytali czy chcemy aby awanturnika aresztować, ale od razu powiedzieli że to zły pomysł, bo wtedy pewnie i on się poskarży że na niego napadliśmy i wszyscy spędzimy noc na posterunku.

Ostatecznie zostaliśmy w czterech w domu: Amerykanin zamknął się w swojej sypialnii (policjanci wytłumaczyli mu, że nie powinien się nam tej nocy już więcej pokazywać), a Brazylijczycy i ja zaczęliśmy pakować swoje rzeczy. O 7 rano nasz „kolega” zaczął ponownie świrować i nawoływać, że do południa mamy się wyprowadzić z „jego” domu. Ja i tak zacząłem upychać swój dobytek do samochodu, bo o 10 miałem zaplanowany lot z instruktorem, ale Brazylijczycy powiedzieli że nigdzie się nie zamierzają spieszyć, choć oczywiście i tak się dziś wyprowadzają.

Lot, jak łatwo się domyślić biorąc pod uwagę brak snu i inne czynniki, nie był super udany, choć wcale nie najgorszy. Wybraliśmy się do McMinnville poćwiczyć power off 180s, po drodze David chciał sprawdzić czy pamiętam steep turns, „zalogowaliśmy” kilkanaście minut pod hoodem, a na koniec pokazałem jak mi idą eights on pylons.

Po południu Brazylijczycy umówili w naszym starym domu spotkanie z właścicielem. Ponieważ nie daliśmy mu 30-dniowego wypowiedzenia, nie dostaliśmy zwrotu depozytu (więc moje tanie mieszkanie za $250 miesięcznie okazało się ostatecznie kosztować tyle co każde inne). Właściciel oczywiście rozumiał naszą sytuację, szczególnie gdy nasz „koleżka” dzwonił przy nim na policję, twierdząc że podpisał nową umowę najmu i nigdzie się nie będzie wyprowadzał, a jeśli właściciel nieruchomości chce go wyrzucić to ma mu oddać „jego” $1250 depozytu. Oczywiście dziury w ścianach zrobiliśmy my, itd., itd. Cóż, my też właściciela zrozumieliśmy, bo teraz on musi znaleźć nowych lokatorów, a wcześniej wyremontować dom i eksmitować awanturnika, który zdążył już po naszej wyprowadzce zakryć wszystkie okna prześcieradłami – podobno to typowa konfiguracja narkotykowej meliny.

Większość swoich rzeczy zawiozłem do garażu w domu Davida i Nicoli, a noc spędziłem w mieszkaniu Claudii, która w swoim school housingu akurat miała wolną sypialnię. Długo i tak nie pospałem, bo o 4 rano musiałem wstać żeby na 7:00 zdążyć na samolot z PDX do… Long Beach, CA. Ale o tym w następnym wpisie.

5 komentarzy do wpisu “Day 273 – 911, what is your emergency?

  1. Czekamy na dalsze wpisy :-) Ja w międzyczasie zacząłem praktykę do PPL-ki – mam już 3 zajęcia za sobą i 7h nalotu na SP-ROD :-)

  2. Hyh – stary nos do gory, nie takie przeszkody staną Ci na drodze do Twoich marzeń. Najważniejsze to je pokonać i iść dalej. Potem, jak już dojdziesz na szczyt, popatrzysz w dół i powierz sobie „no i co… dałem rady!” To dopiero jest satysfakcja!
    Pozdrawiam i powodzenia! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *