Day 244 – commercial maneuvers

Zabieramy się za „prawdziwe” szkolenie do licencji zawodowej. W USA jest ono trochę bardziej rozbudowane niż w Europie i składa się nie tylko ze szlifowania do perfekcji startów i lądowań na krótkich dystansach czy dobrego planowania cross country, ale także z opanowania kilku nowych „manewrów”, mających na celu doskonalenie umiejętności pilotażowych, nierzadko na granicy osiągów samolotu. W programie jest także przeszkolenie na tzw. complex, czyli maszynę ze zmiennym skokiem śmigła (constant speed propeller) i chowanym podwoziem. Na tym samolocie zdaje się egzamin, trzeba więc spędzić w nim trochę czasu aby móc w pełni zademonstrować wymagane manewry: steep turns, steep spirals, eights on pylons, chandelles, lazy eights i power-off 180. W kilku kolejnych wpisach postaram się je krótko opisać, zaczynając od dwóch pierwszych (i najłatwiejszych) już dziś.

Steep turns to tak naprawdę nic nowego – dwa zakręty o 360° w przeciwnych kierunkach, jednak zgodnie z „zawodowymi” standardami muszą być wykonywane jeden po drugim i z przechyleniem ok. 50°.

Steep spiral to zniżanie w spirali o przechyleniu między 30° a 60°, tak aby niezależnie od wpływu wiatru kręcić się wokół obranego wcześniej punktu na ziemi. Nalepiej widać to na rysunku:

spiral.jpg

lub filmie instruktarzowym:

Zanim jednak będę próbował wykonać te manewry w szkolnym complexie – Cessnie 172RG – trzeba je przećwiczyć na „zwykłym” samolocie. Normalnie jest to C152, ale żeby nie cierpieć z powodu słabej dostępności tego modelu w ostatnich tygodniach wzięliśmy Skycatchera.

Na koniec dodam, że w USA licencję zawodową można zrobić na conajmniej dwa sposoby – na samolocie jednosilnikowym lub wielosilnikowym. Korzystając z opcji pierwszej trzeba uczyć się tych wszystkich menewrów, ale za to add-on na wielosiniki jest bardzo prosty i bez limitu minimalnych godzin szkolenia. Gdybym chciał najpierw robić multi-engine commercial (a później single engine add-on) musiałbym wylatać więcej na wielosilniku, m.in. zaliczyć na tym samolocie długie cross country, co w efekcie prawdopodobnie byłoby droższe. Poza tym i tak potrzebuję dobić do 250 godzin nalotu aby starać się o licencję zawodową, to też nie widzę powodu dla którego nie miałbym spożytkować części z nich na doskonalenie swoich umiejętności i nauczenie się czegoś nowego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *