Day 168 – time and distance

Ach wiosna drodzy Państwo, wiosna! Wreszcie się chce rano wstać z łóżka widząc za oknem słońce! Ludzie na ulicach się jakoś bardziej uśmiechają, a psy na spacerach machają ogonami. Można nawet usiąść w osiedlowej kawiarence przy wystawionym na zewnątrz stoliku i poudawać chwilę, że jest się po właściwej stronie Atlantyku…

Rogalik, kawa i International Herald Tribune

Ładna pogoda oznacza też popołudniowy lot z instruktorem. Temat przewodni: VOR time, distance calculations. Chodzi w skrócie o to by móc określić swoją pozycję wyłącznie za pomocą jednego VORa. Jak? Bardzo prosto.

Wyobraźmy sobie, że znajdujemy się na radialu 180 i lecimy w kierunku stacji (czyli na północ) a nasz pasażer ciągle dopytuje się „daleko jeszcze?”. Aby zaspokoić jego ciekawość zakręcamy o 90 stopni (powiedzmy że w prawo) i przestawiamy pokrętło OBS na VORze o 10 stopni. Uruchomiamy stoper i czekamy aż wskazówka VORa znajdzie się w środkowym położeniu, co będzie oznaczało że jesteśmy na radialu 170. Patrzymy na nasz stoper – wyszło półtorej minuty. Teraz musimy skorzystać z prostego równiania:

Distance = (TAS × Time in minutes) ÷ Bearing diff

a więc w naszym przypadku (zakładając że lecimy z prędkością 100 węzłów) będzie to:

Distance = (100 × 1.5) ÷ 10 = 15

czyli jesteśmy oddaleni od VORa o 15 mil. Prawda, że łatwe? Znając odległość można z łatwością wykombinować potrzebny czas korzystając z E6B albo podstawiając do wzoru magiczną liczbę 60 zamiast TASu – wtedy wynikiem będzie czas w minutach.

Ponieważ nasze C172 wyposażone są w GPSy możemy skontrolować czy obliczenia zgadzają się z rzeczywistością. Mówiąc szczerze byłem nawet zaskoczony dokładnością powyższej metody – przy VORze błąd był w okolicach ćwiartki mili. Korzystając z NDB pomyłka zawierała się w 0.5 NM.

A skoro już jesteśmy przy GPSie. Po skończeniu zabawy w time and distance zabraliśmy się za kolejną lekcję, czyli naukę obsługi GPSa. Może nie ma w tym nic szczególnie skomplikowanego, ale gdy oprócz kręcenia gałkami trzeba pilotować samolot bez patrzenia za okna, niezbędne jest wyrobienie nawyku ciągłego „przeskakiwania” z instrumentów na panel GPS i z powrotem. Poza tym o obsłudze dość archaicznego Apollo/Garmina GX60 na pewno nie można powiedzieć że jest intuicyjna, szczególnie przy wprowadzaniu do pamięci planu lotu.

Podsumowując, w ciągu niecałej godziny udało się zakończyć dwie lekcje. Przede mną jeszcze jedna, a po niej pierwszy stage check.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *