Day 135 – Bank(s) of America

Dzisiejszy post będzie dotyczył moich rozważań na temat systemu płacenia rachunków w USA. Jak pewnie niektórzy wiedzą, choć moi znajomi wykazywali wielkie zdziwienie, Amerykanie wciąż namiętnie używają czeków. I poczty. Od ponad 10 lat jesteśmy już jednak w XXI wieku, więc banki dostosowały swój zakres usług do współczesności – wprowadziły możliwość płacenia rachunków on-line. Prześledźmy zatem w jaki sposób starałem się zapłacić w tym miesiącu czynsz.

1. Loguję się na stronie banku, podaję nazwę i adres mojego „bloku” oraz oczywiście kwotę.
2. Bank w moim imieniu wysyła zwykłą pocztą papierowy czek do biura 4 piętra poniżej mojego mieszkania.
3. Manager bloku idzie z moim czekiem do swojego banku.
4. Bank w którym konto ma mój blok rozlicza się z moim bankiem.
5. Jeśli wszystko odbyło się pomyślnie, na konto bloku wpływają pieniądze.

Najciekawsze jest to, że płatność zleciłem 24 lutego, a z konta zeszła 8 marca! To znaczy próbowała zejść, bo 8 marca nie było już na moim koncie wystarczających środków. Pojawiło się minus trzysta-ileś dolarów i $35 kary za ujemne saldo. No trudno, będę miał nauczkę na przyszłość.

Ponieważ bank od razu wysłał do mnie 3 maile z prośbą o zasilenie rachunku, tego samego dnia wieczorem poszedłem do bankomatu przetrasferować pieniądze z Polski. Tu kolejne kuriozum, gdyż opłata za przelew przychodzący z zagranicy to kilkanaście dolarów (oprócz normalnej opłaty za przelew zagraniczny w polskim banku). Dlatego ja strosuję sztuczkę, którą polecił mi Łukasz – wypłacam pieniądze z polskiego konta i chwilę później wpłacam je do tej samej maszyny na konto amerykańskie.

Wszystko fajnie gra, dopóki zdążysz wystarczająco szybko wsadzić 40 banknotów do wąskiego otworu (trzymając w ręce portfel, kolejne 40 banknotów i pokwitowania) i wyciągnąć rękę zanim zamknie się klapka. Klapka jest metalowa i niestety nikt nie wpadł na pomysł, że powinna mieć czujnik na wypadek gdyby coś przez otwór wystawało. Naciskanie czerownego przycisku na klawiaturze też na nic się nie zda. Całe szczęście, że pod klapką utknęły nie moje palce, a dwudziestodolarówki (to swoją drogą jedyny nominał, jaki można wypłacić).

Pieniądze zacięte w bankomacie

Bankomat się zablokował, uznał $300 z $800 które starałem się wpłacić i polecił mi skontaktować się z obsługą klienta. Wyciągnąłem więc telefon i wykręciłem podany numer. I wierzcie mi lub nie, na tym etapie wcale się nie zdziwiłem, że konsultanci pracują do godziny 22.

Następnego dnia wybrałem się do tego samego oddziału zgłosić reklamację. System naliczył mi tymczasowo brakujące $500 – tymczasowo, bo bank przeprowadzi dochodzenie czy rzeczywiście wsadziłem do maszyny $800.

Kilka minut później, po powrocie do domu, zalogowałem się na stronie mojego banku i ujrzałem podejrzanie wysokie saldo. Okazało się, że te minus trzysta-ileś dolarów z wczoraj to była jedna wielka ściema. W rzeczywistości pieniądze nigdzie nie poszły! Co nie znaczy, że bank nie naliczył sobie kary za samą próbę ściągnięcia z konta więcej, niż na nim było.

Od razu poszedłem do managerki bloku zapytać co powinienem w tej sytuacji zrobić. Uspokoiła mnie, że jeśli wykonam jeszcze jedną wpłatę zanim ona otrzyma od banku informację o zwrotce, to nie naliczy mi „late fees”. Niestety, za próbę realizacji czeku bez pokrycia będę musiał zapłacić karę w wysokości $43!

Wróciłem więc z powrotem do banku i powiedziałem co o tym wszystkim myślę, wyjaśniając że w obrębie dwóch przecznic mam do wyboru 6 placówek konkurencji, a niedługo otworzy się kolejna. Bank swoją opłatę karną anulował, ale do czynszu i tak musiałem doliczyć dodatkowe $43.

Ciekawe jak zakończy się dochodzenie w sprawie przygody z bankomatem. Na razie cały ten amerykański system mogę określić jednym słowem – średniowiecze!

3 komentarzy do wpisu “Day 135 – Bank(s) of America

  1. A ja myślalem że naszym kochanym zapyziałym kraju, takie rzeczy to tylko w erze… :)

  2. W naszym „zapyziałym” kraju mamy jeden z najlepszych systemów bankowych. Najkrótsze czasy przelewów międzybankowych i najnowsze technologie. Nie na wszystko trzeba narzekać ;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *