Day 11 – słuchawki

Niestety, wciąż czekam na akceptację przez TSA moich odcisków palców. Przed lataniem potrzebuję jednak zaopatrzyć się w nowe słuchawki lotnicze. Swoje Clarki sprzedałem przed wyjazdem, bo tutaj taki sprzęt jest zdecydowanie tańszy i bez sensu było by brać go ze sobą. Poza tym, chciałem kupić coś z trochę wyższej półki, tzn. z aktywnym tłumieniem (słuchawki oprócz pasywnego tłumienia dźwięków generują fale odwrotne do hałasu silnika, przez co prawie go nie słychać).

Nasz lotniskowo – szkolny sklepik okazał się jednak dość marny jeśli chodzi o wybór aktywnych słuchawek. Kilka dni temu były jeszcze Lightspeed Zulu, ale w wersji w wtyczkami helikopterowymi. Teraz zostały tylko Bose X, również do helikoptera. Zadzwoniłem do siedziby firmy Lightspeed, która mieści się w Lake Oswego (20 mil), jednak też nie mieli modelu Zulu i przewidują wyprodukować następną serię za 2-3 tygodnie. Polecili mi jednak sprawdzić w Pacific Coast Avionics, mieszczącym się na lotnisku w Aurora (30 mil).

Te 30 mil drogi to oczywiście same autostrady, najpierw Sunset Hwy (US 26), później Beaverton-Tigard Fwy (OR 217), a na koniec Interstate 5 (I-5). Numerów dróg nie sprawdziłem sobie wcześniej, a w połowie drogi zaciął się GPS, ale na szczęście udało mi się trafić na miejsce. Z powrotem poradziłem sobie nawet bez włączania GPSa, mimo że jeżdżenie po całkowicie obcych autostradach nie jest tutaj wcale takie łatwe – zjazdy czasami są co 30-60 sekund i trudno się połapać po którym pasie trzeba w danej chwili jechać.

Ciekawe też są limity prędkości. Generalnie na Interstate można jechać 65 mph, na stanowych autostradach 55 mph. Tak naprawdę jednak prędkość generuje tłum poruszających się samochodów. Np. momentami na trzypasmowej I-5 wszystkie samochody jechały 75 mph. Co ciekawe, na tym odcinku widziałem radiowóz, spokojnie zaparkowany na poboczu.

Powoli przyzwyczajam się do pasów rozbiegowych na wjazdach na autostrady, kończących się bez ostrzeżenia (bez strzałek na asfalcie, jak np. w Polsce). Po prostu nagle przestaje być namalowana biała przerywana linia i pas zwęża się do normalnej szerokości. Na początku bywa to trochę dziwne, ale spełnia swoje zadanie bo faktycznie samochody bardzo płynnie włączają się do ruchu. A skoro o płynności mowa, to na większości wjazdów na autostrady są specjalne semafory, które kontrolują ilość włączających się do ruchu aut. W czasie jazdy można też spotkać wiele ciekawych znaków, szczególnie informująch o mandatach :)

Korek do wjazdu na rampę autostradową

Światła do wjazdu na autostradę

Znak "nie śmiecić" na autostradzie w Oregon, USA

Samochodów pełna gama, od meksykoli w „lowriderach”, przez mamusie w pickupach, po klasyczne amerykańskie ciężarówki.

Lowrider na autostradzie w USA

Podwyższony pickup w lusterku

Amerykański ciągnik siodłowy we wstecznym lusterku

Po 35 minutach jazdy dotarłem na Aurora Airport. Odnalałem odpowiednią bramę z moim sklepem i wszedłem do środka. Pacific Coast Avionics to świetne miejsce na kupowanie słuchawek. Mają specjalny stojak, który jest mini budką z wielkim głośnikiem. Po naciśnięciu przycisku włącza się odgłos pracującego silnika. Teraz pozostaje wypróbować ok. 20 modeli słuchawek, które są w ofercie. Ja z założenia chciałem przetestować Lightspeed Zulu i Bose X.

Niestety, przez nieuwagę porównywałem Zulu z nowszym modelem Bose – A20. Bose wypadało trochę lepiej, słuchawki były minimalnie wygodniejsze i cichsze od Zulu. Ponieważ myślałem, że to model „X”, kusiała dodatkowo cena, niższa o kilkadziesiąt dolarów. Wtedy jednak sprzedawca uświadomił mnie, że to nie są „iksy”, tylko A20, droższe o $250 od Zulu. Wypróbowałem więc właściwe Bose X i szybko okazało się, że porównując je do Lightspeedów, te drugie odpowiadają mi znacznie lepiej. Przede wszystkim „cupsy” są większe i lepiej zakrywają ucho. Także poduszki w „cupsach” są wygodniejsze w Lightspeedach. Jeżeli chodzi o tłumienie hałasu, to było podobnie, z lekką przewagą dla Zulu. No i Zulu ma wejście audio, jak i wbudowany Bluetooth, dzięki któremu można dzwonić lub bezprzewodowo słuchać muzyki. Na koniec wspomniana wcześniej siedziba firmy Lightspeed, która mieści się w Oregonie, więc ewentualne naprawy gwarancyjne nie będą żadnym problemem. Dlatego też ostatecznie zdecydowałem się na Zulu.

Wyjeżdżając z PCA, postanowiłem nie żegnać się jeszcze z lotniskiem, gdyż już wcześniej zauważyłem na nim ciekawy samolot. To Douglas A-26C z 1945 roku. Jak widać po świeżym oleju pod silnikami – w stanie latającym.

Douglas A-23C na lotnisku w Aurora, Oregon

Douglas A-23C na lotnisku w Aurora, Oregon

Douglas A-23C na lotnisku w Aurora, Oregon

Na koniec zachwycił mnie jeszcze widok Mount Hood, do którego z każdą wycieczką coraz bardziej się zbliżam.

Mount Hood widziany z Aurora, Oregon

4 komentarzy do wpisu “Day 11 – słuchawki

  1. jak przeczytalem temat to strzelalem, ze kupisz A20.
    (ale o Zulu tez slyszalem b.dobre opinie)

    PS:
    w jednym z poprzednich wpisow ukrylem pytanie do Ciebie :-)

  2. Ja kupiłem bose a20 po tygodniu jedna padła wysłałem do serwisu w Belgi 2 miesiące i dalej nie mają części Słuchawki super ale serwis to zwykła porażka.Nie mogą określić terminu kiedy naprawią.

  3. Dobrze wiedzieć. Niestety wygląda to na przypadłość typowo europejską, bo po tej stronie Oceanu na serwis Bose raczej rzadko się narzeka.

  4. Kolega sprowadził z USA aktywne Clarki i po miesiącu tez mu „padły”, więc jak widać nie ma reguły :-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *